więc 24.06 opuszczam Rochester
Jestem trochę rozczarowana, że tyle czasu nie pisałam, ale po prostu nie miałam na to ochoty. Pisanie to nie moja rzecz. Jednak za mną już ponad połowa wymiany i zdałam sobie sprawę, że jest to doświadczenie, które nigdy się nie powtórzy a ja nie zrobiłam za wiele, żeby zapamiętać to do końca życia. Wiem, że nigdy nie zapomne tego co tu przeżyłam, ale chce móc przeczytać co dokładnie czułam.
Strasznie boję się powrotu do Polski. Jestem teraz na etapie wielkiej tęsknoty za moimi znajomymi. Czasem myślę o tym co mnie tam omija i co bym teraz robiła w mojej ukochanej Warszawie. Wizualizuje wszystkie miejsca, do których już niedługo powrócę.
Jednak czuję, że bardzo się zmieniłam. Jeszcze bardziej nie wiem czego chce niż to było przedtem, ale grono rzeczy których nie chce się powiększyło. Wymiana jest tak bardzo intensywnym rokiem, czuje jakby to bylo drugie zycie kompletnie nie pasujace do tego w Polscd. Jeszcze nigdy nie nauczyłam się tyle o sobie jak tutaj.
Najgorsze chyba jest to, że zawieram tu przyjaźnie i czym bardziej się zbliżam do tych ludzi tym bardziej mnie to przytłacza. Zawieram przyjaźnie a tak naprawdę nie wiem czy ich jeszcze kiedyś zobacze.
You will never be completely at home again, because part of your heart will always be elsewhere. This is the price you pay for the richness of loving and knowing people in more than one place.
Nie wiem gdzie teraz należę…
Mój język polski bardzo zbiedniał. Z angielskim jest dużo lepiej, bez problemrozumiem i potrafie prowadzić dyskusje. Chyba najciężej jest kiedy chcesz powiedzieć coś śmiesznego, kłócić się z kimś lub używać sarkazmu, bo to wymaga spontanu i naprawde jest coraz lepiej. Ale gramatycznie nie ma żadnej poprawy.
Co do Amerykanów mam wrażenie, że ich życie wygląda tutaj zupełnie inaczej. Mam wrażenie że licealisci w Europie nie wyobrazaja sobie weekendu bez imprezy lub chociaz wyjscia ze znajomymi. Tutaj wiekszosc albo ma treningi albo pracuje. Nie dziwie sie ze tak czesto ludzie maja tu depresje jesli nie spedzaja czasu z innymi ludzmi a nazywaja przyjacielem osobe z ktora jedza lunch.
Zanim tu przyjechalam bylam pewna, że będę jedynym wymieńcem w szkole i nie wiem czemu bardzo się z tego cieszyłam. Pewnie chciałam mieć full American experience. Jednak do mojej szkoły przez rok uczęszcza jeszcze Fer BRL i Beatrice IT oraz Ignacio SP i dzięki Boże, bo nie wiem co bym bez nich zrobiła. Są oni czymś więcej niż przyjaciółmi. Dokładnie wiedzą, że wymiana to nie tylko zabawa, poznawanie nowych ludzi i miejsc. Czasem mi się wydaje, że gdyby nie one to bym się poddała.